Do Czeskich Budziejowic dotarliśmy w godzinach wieczornych. Z racji tego że do obiadokolacji mieliśmy jeszcze troszkę czasu, wraz z jedną ze współlokatorek wpadłyśmy na pomysł że skoro już tu jesteśmy to wypadałoby napić się ich lokalnego browaru - Budwaisera. Nasz pomysł zaproponowałyśmy naszej współlokatorce ok 70 letniej pani o wdzięcznym imieniu Ines. Przemiła pani wciąż jeszcze pełna wigoru. To że się zgodziła ciężko nawet powiedzieć. Właściwie niemal na nas nakrzyczała, że jak to? Być w Budziejowicach i się piwa nie napić? Nie muszę dodawać że zostawiła nas daleko w tyle ;) Na starówce spotkałyśmy jeszcze kilka osób z naszego autokaru. Że ponad połowę podróżujących stanowiły osoby w wieku min. 50 lat, towarzystwo było wyborowe. Ludzie bardzo inteligentni, oczytani, chętnie dzielący się wiedzą i doświadczeniami. Zamówiliśmy po piwku, panie kulturalnie po małym, ja się zawahałam bo przyzwyczajona do dużych a tu nagle małe? Małe piwo to żadne piwo. Popatrzyłam na nie z lekkim uśmieszkiem, wiedziały o co mi chodzi ;) Powiedziały tylko: śmiało! nie krępuj się! Bardzo miło mi się spędzało czas w towarzystwie pań które były w wieku moich rodziców. W życiu bym tego nie przypuszczała. Gdy zaczęło się ściemniać wróciliśmy do hotelu. Kolacja, toaleta, do spania. Rano pobudka i wyruszamy dalej w trasę.