Paryż - Dzień 2

Dzień 2 (piątek)

Nawet się wyspaliśmy. Zbieramy się na miasto. Pogoda dopisuje więc udajemy się w stronę Ogrodów Luksemburskich. Niestety musiałam cały czas kontrolować drogę i co po chwila zerkać na mapę, bo niestety moje zdolności przewodnicze czasami mijają się z powołaniem. (Tak bywa jak się trzyma mapę do góry nogami). Oczywiście nie byłabym sobą gdybym po drodze nie odwiedziła kilka sklepików z kosmetykami, ale nie znalazłam tam nic specjalnego w okazyjnej cenie - jedyne co zwróciło moją uwagę to tusze do rzęs firmy Nivea. Doszliśmy do Ogrodów Luksemburskich. Przeznaczyliśmy tam kilka chwil na mały odpoczynek by nacieszyć oczy pięknymi widokami a twarz słońcem. Wyruszamy dalej, w Stronę Pantheonu. Cyknęliśmy po fotce i udaliśmy się w stronę Katedry Notre Dame, tuz przy niej natknęliśmy się na piękną rzeźbę Saint - Michel, a tuż obok niej ujrzałam niejaki sklepik Claire's z bibelotami w którym odnalazłam rozmaite odmiany moich Smackersów. Groźbami i szantażami w końcu udało się Piotrowi mnie stamtąd wyciągnąć ;) żarcik oczywiście ale stwierdziłam że jeszcze tu wrócę :) I tak oto ukazała się nam Katedra po drugiej stronie rzeki na niewielkiej wysepce. Piękna a zarazem budząca grozę. Weszliśmy do środka, o ile pamiętam nic nie płaciliśmy - jedyne co to zakupiliśmy pamiątkowe medale w specjalnym automacje za całe 2e. Katedra ogólnie rzecz biorąc zrobiła na nas ogromne wrażenie i zgodnie stwierdziliśmy że jest to miejsce warte powrotu. Następnie wolnym krokiem udaliśmy się w stronę Luwru. Być w Paryżu i nie pójść do Luwru? To tak jak wyjechać na wakacje gdzieś na Kretę i nie pójść na plażę! :) Kolejka jakaś straszna nie była, poszłam tylko zerknąć na godziny otwarcia, mieliśmy ok 1,5h do zamknięcia. była jakaś wzmianka na temat specjalnej taryfy ale stwierdziliśmy że jak mamy biegać z językiem na brodzie, płacić 20e to po prostu przyjdziemy następnym razem. Gdzie nagle sprytna Wioletka usłyszała ukradkiem (wcale nie podsłuchiwałam, po prostu stałam obok), że dla młodzieży europejskiej uczącej się, poniżej 26 lat, bilet kosztuje 0e trzeba pokazać dowód bądź legitkę. Zapytaliśmy w kasie, okazało się że spokojnie możemy wejść. Jak na francuzkę pani całkiem nieźle władała angielskim :) Poszliśmy odwiedzić Wenus z Milo, Nike i do naszej starej koleżanki Mony Lisy. Ale strasznie dużo chyba ma znajomych bo nie mogłam się dopchać by się z nią przywitać a z daleka to ona chyba też mnie nie rozpoznała. Więc pokręciliśmy się jeszcze trochę, poszliśmy się zobaczyć z Napoleonem ale go nie było :( zostawił te swoje komnaty tak na widok całej publiki by mieli mu czego pozazdrościć i sobie poszedł. Więc skoro go nie było to stwierdziliśmy że nie będziemy się tak już kręcić w kółko i czekać na niego więc poszliśmy już sobie bo zaczęło się robić późno. ;))) O dziwo na zewnątrz było jeszcze całkiem jasno. Wyszliśmy z piramidy niczym 2 mumie. (przyp. że wchodzi się do muzeum właśnie przez tą słynną piramidę, która stoi na dziedzińcu Luwru) Gorąco tam było niemiłosiernie. Ale za darmo WARTO naprawdę tam wejść i się trochę odchamić, zaznać troszkę kultury :) W końcu nie na co dzień widzi się tyle bezcennych dzieł sztuki. Powoli spacerkiem zaczęliśmy się kierować w stronę naszego hotelu 4km. W kierunku 14 dzielnicy Montparnasse. Poza śmieciami jakie nam się turlikały pod nogami napotkaliśmy jeszcze kilkoro bezdomnych którzy bez żadnego skrępowania załatwiali się na ulicy, nie wspominając o ich mega 4os materacu który rozłożyli na środku chodnika. No tak, ten piękny nieskazitelny Paryż...

Zdjęcia (33)

Komentarze (0)